Kupka pierwsza, czyli pan Janusz robi remont…
Ktoś, nieważne skąd i nieważne kiedy, wymienił sobie wszystkie okna w domu. Stać go było na nowe, stać go było na montaż, ale niestety na utylizację (o której pewnie nie wiedział, że jest darmowa – na koszt miasta) już nie. A może to wykonawca tego remontu skasował za wywóz i postanowił dokonać swoistego recyklingu pieniędzy? Tego już się raczej nie dowiemy. Dość, że któregoś dnia w lesie przy ulicy Gościnnej na pograniczu Rudy Śląskiej i Katowic pojawiła się kupa śmieci. Ani osoba które je tam wysypała, ani pewnie nikt z kilkudziesięciu jeśli nie kilkuset innych przechodzących tędy każdego dnia nie dostrzegli jednak w tym fakcie niczego niewłaściwego.
Kupka druga, czyli Straż nie wolno
Trzynastego sierpnia 2017 roku niżej podpisany przekazał informację o zalegających przy drodze odpadach telefonicznie i mailowo katowickiej Straży Miejskiej, dołączając do zgłoszenia film oraz namiary z Google Maps. Po ponad tygodniu, a dokładnie dwudziestego pierwszego sierpnia funkcjonariusze stwierdzili, że śmiecie leżą na terenie Rudy Śląskiej i poinformowali zgłaszającego, że sprawę przekazują kolegom z sąsiedniego miasta. Pominięto w działaniach (?) wynikającą z lokalizacji praktycznie pewność, że przywieziono je z Katowic, pominięto sugestię o możliwości odnalezienia winnych po szybkim spatrolowaniu okolicy (w końcu ile osób w obrębie kilku kilometrów może naraz wymieniać wszystkie okna w domu?) i przede wszystkim nie zdecydowano się NAJPIERW usunąć śmieci, a potem dochodzić i rozliczać, po której stronie granicy miasta leżą. A leżały jeszcze długo, albowiem siódmego września Straż Miejska, tym razem rudzka, pisała do mnie o podjęciu czynności wyjaśniających, a 21 listopada, po kolejnym zapytaniu, o ich dalszym trwaniu. W międzyczasie 13 listopada Wydział Gospodarki Komunalnej UM Rudy Śląskiej wywiózł wreszcie corpus delicti tam, gdzie powinien znaleźć się już dawno, czyli do zutylizowania.
Kupka trzecia albo Polska Adasia Miauczyńskiego
Ktoś nie miał oporów, żeby wyrzucić górę śmiecia do lasu. Ktoś inny, a po nim następny i następny Bóg wie jak długo mijali je obojętnie, udając, że problemu nie ma. Dla Straży Miejskiej z Katowic ważniejsze było to, że stosik leży za granicą miasta, niż to, że leży w ogóle. Tygodnia potrzebowała, aby przekazać sprawę sąsiadom, a ci kolejnych paru miesięcy, by śmiecie usunąć. Dziwnym znów trafem, funkcjonariusze z Rudy Śląskiej najpierw odpisali (korespondencja pod tekstem) na moje zapytanie z września tak jakbym to ja a nie SM z Katowic był pierwszym zgłaszającym, a spowodowali wywiezienie odpadów dokładnie w trzy dni po monicie kolejnym. Niesamowite, prawda? Tak samo jak to, że po kwartale (!!!) od pierwszego zgłoszenia, to co było jego sednem zrobił dopiero trzeci z rzędu urząd, do którego sprawa dotarła. A zatem ileś pism, telefonów, maili i godzin pracy musiało minąć, by stało się to, co w całej historii najprostsze i zarazem najważniejsze.
Epilog, czyli o znaczeniu słowa stricte
Pracownicy Wydziału Gospodarki Komunalnej Urzędu Miasta Rudy Śląskiej wywożąc stare okna znad granicy Katowic dojechali do tego miejsca ze swojego miasta i wrócili doń ulicą Gościnną mijając obojętnie taki oto obrazek kilkaset metrów wcześniej…
Jak ktoś jest cierpliwy, niech to zgłosi. Okuliście.
================
Historia korespondencji
(kliknij w zdjęcie, aby powiększyć)
Zdjęcie z 11 listopada 2017
Zdjęcie z 25 listopada 2017
0 komentarze:
Prześlij komentarz