Złom Raider

 
Motorower Simson z przyczepką, rzecz sama w sobie interesująca w 2018 roku, ale wbrew pozorom obrazek, który tu załączam, to coś więcej niż tylko ślad peerelowskiej klasyki motoryzacyjnej. Właściciel tego pojazdu, dziś motoroweru, kiedyś tylko roweru bądź wózka, to osoba znana w całej Ligocie i Panewnikach od dziesięcioleci i zajmująca się amatorskim zbieraniem złomu od czasów, gdy nikomu, nawet najbiedniejszemu, do głowy by to nie przyszło. Najprawdopodobniej czynnik ekonomiczny zresztą nigdy nie miał tu prawdziwego znaczenia, to raczej coś na kształt hazardu, hobby, gry, polowania i czego tam jeszcze. Ile uzbieram, czy uzbieram, ile z tego będę miał i dlaczego tak mało.
 
Przyglądam się niemłodemu już człowiekowi z ogromnymi słuchawkami na uszach odpoczywającemu przy ligockiej fontannie i uświadamiam sobie, że odwiedzał kiedyś  moją babcię, która zawsze starała się coś tam metalowego dla niego odłożyć, znał się z moim ojcem, a lata później mamie, która oddała mu jakieś dwa stare słupki czy inne tam bzdury warte grosze, przywiózł czekoladę. O godzinach rozmów (o złomie!) z moimi wujkami, ciotkami, sasiadami i wszelakim kuzynostwem nawet nie wspominam. A przecież takich rozmów i takich rodzin było i jest w naszych dzielnicach dziesiątki, jeśli nie więcej. Słowem - oto przed nami złomiarski człowiek legenda. Najpierw gwiazda złomnicy na Kijowskiej, potem, po jej zlikwidowaniu,  tej obok Stromej a teraz... Teraz, to sam nie wiem, gdzie jest jakaś złomnica… Nieważne. Z pozoru groźny i głośny, dosyć jednak miły w gruncie rzeczy i grzeczny ("Pani się nie boi, bo jo tak głośno godom tylko!").
 
Byłem kilkuletnim dzieciakiem gdy po raz pierwszy go zobaczyłem i przy okazji przestraszyłem się na amen, dziś jestem dorosłym mężczyzną o krok prawie od jesieni życia. A on ciągle w akcji... (Dieta bogata w żelazo?) Tylko pozazdrościć. I może odłożyć jakąś blachę, kiedy się natrafi. Na pewno mu się przyda :)

0 komentarze:

Prześlij komentarz

Obsługiwane przez usługę Blogger.