Paw wyzwolony

Trwa "odnawianie" elewacji Zakładów Teorii Medycyny oraz Domów Studenta Śląskiego Uniwersytetu Medycznego. Pod tonami styropianu i mdlących tęczowych kolorków jakich obecnie wszędzie pełno znika dusza i charakter tego miejsca, tak jak wcześniej zniknęła rozpoznawalna od dziesięcioleci kolorystyka Centralnego Szpitala Klinicznego. To ostatnia okazja by poczuć i spróbować zrozumieć przeszłość tego kompleksu.
 
 
Tak kiedyś wyglądały wszystkie budynki ZTM. Klasyka epoki można powiedzieć, ale gdyby nie brud wcale nie było to takie złe. To akurat blok C3 - ostatni w starej szacie.
 
 
 
Budynek C1- z boku jeszcze po staremu, od frontu już goły... Widoczny łącznik już w nowym wystroju.
 
 
Mur z gazobetonowych bloczków i stalowe ramy. Brązowe aluminiowe okna. Stare logo kiedyś obecne na każdym z bloków ZTM. Gdzie dziś znaleźć tak murowane, w ogóle MUROWANE budynki?
 
 
 
A TAK BYŁO KIEDYŚ
 
 
Zakłady Teorii Medycyny w budowie. Po lewej budynek C2, po prawej C1, w dali na wprost CSK.
 

Pierwszy i drugi Dom Studenta na ul. Medyków.
 

Centralny Szpital Kliniczny widziany od nieistniejącego jeszcze wtedy (ani dziś, dzięki ignorancji i tumiwismowi) parku dla pacjentów.
 
 
A teraz to wszystko będzie straszyć nas wyblakłymi pastelami rodem z podrzędnego osiedla.
 
 

 
Czytaj więcej »

Frankie Goes to Hollywood

Przyznaję, nie jest to spostrzeżenie które można by nazwać aktualnym, ale że jest, warto o nim wspomnieć. Taki drobiażdżek. Osiedle Franciszkańskie na pograniczu Ligoty i Kokocińca. Franciszkańskie rzecz jasna od bazyliki franciszkanów, nie od Franciszka na przykład Pieczki a tym bardziej Franka Kimono. I po franciszkańsku skromne. Kiedyś, ładnych kilka lat temu, prowadziłem korespondencję z administracją tegoż miejsca u której usiłowałem uzyskać informację czy i jakie działania rekultywujące zastosowano na terenie budowy przed jej rozpoczęciem. Odpowiedzi nie otrzymałem. To znaczy nie, żeby nie przeinaczyć, odpisano mi, a owszem, pytaniem czy kupiłem lub zamierzam kupić mieszkanie. Odpisałem, że nie, ale chcę wiedzieć. Odmówiono mi tej wiedzy. Może nie chcieli się chwalić? Skromność to wszak wielka cnota.
 
No to niewiedzącym, tudzież nowym i bardzo młodym przypomnę tylko, że zanim powstało osiedle przez plus minus sześćdziesiąt lat działał na jego terenie PEMUG - Przedsiębiorstwo Montażu Maszyn i Urządzeń Górniczych, firma bynajmniej nie zajmująca się hodowlą stokrotek, stąd jak sądzę dociekanie moje miało sens...
 
Dziś (dopiero) zauważyłem inny jeszcze wymiar skromności właścicieli osiedla. Widoczny zresztą na moim zdjęciu zamieszczonym poniżej. Mamy tu nazwę miejsca oraz zarys sylwetki panewnickiej bazyliki franciszkanów. Niby logiczne, ale jednak nie do końca, bo na obrazku krzyży się nie uświadczy... Więc może to nie bazylika, a tylko jakieś wieże? A osiedle zbudowano ku czci na przykład słynnego zespołu od "rilaks, dontułyt"? :))
 
 
Czytaj więcej »

Nasze małe Need for speed

W panewnickich lasach, niedaleko pętli autobusowej i słynnego opuszczonego szpitala nazywanego przez naiwnych willą Chruszczowa znajduje się bardzo interesujące miejsce. Jest to kilka wyasfaltowanych placyków poprzedzielanych zaroślami, które kiedyś (placyki, nie zarośla) były terenem rozmaitych zakładów pracy, w większości dawno już dziś zburzonych. Od ładnych paru lat jeśli nie dłużej odbywają się tu nielegalne wyścigi samochodowe, a dokładniej rzecz ujmując bardziej może pokazy gromadzące całkiem sporą publiczność. Wielu osobom mieszkającym na Zadolu czy w Ligocie to przeszkadza, ponieważ niewątpliwie pisk opon słychać bardzo daleko, ale z drugiej strony nic złego się tu nie dzieje, a też sami kierowcy nikomu, poza swoimi maszynami, krzywdy nie wyrządzają.
 

 
O tym, że mają talent świadczy choćby ten krótki filmik jaki dziś nakręciłem. Może jest to jakiś niewykorzystany potencjał? Nie wszystko w końcu co młode i krnąbrne jest złe. Zamiast skarg i narzekań, zamiast straszenia się nawzajem może by tak ktoś pomyślał o ucywilizowaniu tej okolicy? Teren można ogrodzić, oświetlić, co nieco uporządkować i z pewnością wprowadzić jakieś ograniczenia czasowe organizowania tu takich rajdów. W zamian zyskamy ciekawe miejsce, coś idealnego dla młodych i nie tylko, możliwość zarobku (fast foody itp.) i przede wszystkim niekonwencjonalną rozrywkę pozwalającą realizować ludziom swoje pasje i także wpisującą się w nowoczesny wizerunek miasta.
 
Las? Zwierzęta? Jedno i drugie jak na śląskie warunki i tak na razie ma się nieźle. Skoro nie myślimy o nich prowadząc nowe drogi i budując nowe osiedla nie bądźmy nadgorliwie obłudni legalizując i cywilizując to, co i tak już jest, a co może być lepsze, bezpieczniejsze i ciekawsze dla dobra wszystkich.
 
Ja jestem za.  
 
 

Czytaj więcej »

Nerwbajk

Rok temu system katowickich rowerów miejskich po raz pierwszy stał się dostępny dla większości już mieszkańców naszego miasta. Oczywiście jeszcze nie we wszystkich dzielnicach, ale i tak na stanowczo większym niż w poprzednich sezonach obszarze. Moje pierwsze wrażenia z nowouruchomionych punktów wypożyczeń nazywanych dość pretensjonalnie stacjami były wtedy jak najbardziej pozytywne. Rowery wygodne, samo wypożyczenie, acz mocno "klikogenne" to jednak do przejścia, a potencjał turystyczno sportowo rekreacyjny samego pomysłu bez wątpienia ogromny. Słowem, ideał. Ale to tylko na początku. Już po kilku tygodniach, gdy do Ligoty i Panewnik oraz pewnie także do innych nowych w systemie dzielnic dotarły rowery używane wcześniej w innych lokalizacjach okazało się, że nie jest tak pięknie jak się mogło wydawać. Pojawiały się egzemplarze niesprawne, uszkodzone, byle jak serwisowane, brudne itp. Potem same terminale tez miewały swoje humorki i koniec końców przy zamykaniu sezonu początkowy zachwyt zamienił się, pewnie nie tylko u mnie, w rodzaj żalu, że znów, jak to w Polsce, dobry pomysł spaprano organizacją (to operator) i brakiem odpowiedzialności za wspólną własność (to już klienci).
 
Tutaj mój tekst o tym LINK
 
 
 
Od pięciu dni mamy już nowy sezon rowerowy. W tym czasie wypożyczyłem trzy rowery i... zacząłem zastanawiać się czy poza zebraniem pojazdów jesienią i rozwiezieniem ich na "stacje" wiosną wydarzyło się u operatora cokolwiek więcej a zwłaszcza czy ktokolwiek wyciągnął wnioski z doświadczeń roku 2017.  Oto rower pierwszy, we wtorek. Siodełko jak huśtawka przechyla się raz do przodu, raz do tyłu. Rower drugi, środa. Zmiana biegów oznacza jazdę kilkanaście metrów na czymś pomiędzy nimi i odgłosy pocierania styropianem o szybę - tak płynnie działają przerzutki. Ale to nic, to drobiazg, to moje wygórowane wymagania. Dzisiejsze zatem błahostki, czyli symbolicznie tylko działający przedni hamulec i najpowszechniejszą zeszłoroczna usterkę, faktyczny brak możliwości ustawienia drugiego biegu też do nich zaliczam. Prawdziwe smaczki zaczęły się przy próbie zwrotu mojego wehikułu. Z racji braku wolnych miejsc zmuszony byłem do skorzystania z dopięcia linką do słupka a potem...
 
Trzykrotna próba zwrotu roweru przez aplikację mobilną - bez efektu.
Trzykrotna próba poprzez terminal - to samo.
Telefon do biura obsługi, trzykrotna próba zwrotu poprzez system wybierania tonowego - bez efektu
Telefon do biura obsługi, kilkuminutowe oczekiwanie i wreszcie konsultantka najprawdopodobniej z drugiej strony Bugu...
 
Nie, nie mam nic do innych narodowości. W tym do ich zatrudniania (w rozsądnych ilościach) w Polsce. Ale jeśli pani (bez urazy, bo bardzo miła) nie do końca rozumie co do niej mówię, a ja też nie zawsze, co ona mówi do mnie i tak sobie powtarzamy co któreś zdanie dla pewności, a czas biegnie, to stanowczo coś tu nie gra.
 
Jutro chyba pojadę autobusem. Mam nadzieję, że będzie stary i dymiący spalinami. I tak zepsuje mi mniej zdrowia niż katowickie rowery.
 
 
Czytaj więcej »
Obsługiwane przez usługę Blogger.