Podobno tacy jesteśmy nowocześni, postępowi, otwarci i w ogóle do przodu, a jednak dziwnym trafem ktoś leżący w trawie, niesprawne światła na przejściu, skradziona pokrywa studzienki czy sąsiad wywalający śmiecie do lasu albo nimi palący zwisają nam i powiewają nieodmiennie.
Ile to już razy mówiłem sobie stojąc przed przejściem dla pieszych, że nie muszę po raz enty dzwonić do Synchrogopu, bo nie jestem sam na świecie... A po dwóch dniach okazywało się jednak że chyba jestem. Tak, wiem, być może tak samo myśleli inni, tyle że to już któryś raz, kiedy to akurat ja dzwonię. Tam i w inne miejsca. Przed chwilą na przykład do ZTM-u w sprawie od kilku dni zdewastowanej tablicy przystankowej na trasie tramwajów między centrum a Zawodziem.
I cóż, tak się złożyło, że i kwadrans temu jako samozwańczy "Batman z Nextbike'a" też po raz któryś tam ratowałem porzucony przez jakiegoś nieobsługiwanego w Media Markt rower miejski. I to na stacji tychże rowerów (Katowice Medyków), którą tydzień temu także ja zgłaszałem jako niedziałającą. A dodać tu należy, że rower wspomniany leżał tak sobie tam od rana (około 10:00) kiedy widziałem go z autobusu, aż do teraz (okolice 12:45) i NIKOMU z użytkowników stacji czy też zwykłych przechodniów to nie przeszkadzało...
Ludzie, przecież ja nie mam już tych lat co kiedyś. Weźta ruszta sie tyż!